Wega

Otul mnie słowem,
Gdy z niedopałków buduję kolejne stosy.
Spowijamy się ciemnością,
Rozsyłając w nieboskłon swoje życiorysy
Jak gdyby miało to cokolwiek zmienić.
Echa naszych dokonań odbijają się z trzaskiem od złotej kopuły.
W tej złotolitej poświacie próbuję na nowo zbudować swój obraz
I czuję, że rozwiewamy się
Nasze spojrzenia wędrują jeszcze
Prześlizgując się w milczeniu po betonowych murach.
Rozpaczliwie chcemy stąd uciekać,
Ostatni raz wystrzelmy samotną satelitę
Ku splątanym gwiazdozbiorom.
Z nadzieją na odpowiedź najjaśniejszej z gwiazd.
Zanim wszystko runie
I pogrzebie nas żywcem,
W blasku Wegi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Duch

Zwyczajny dzień

Ruina