Scenerie

Było nas coraz mniej i mniej czegoś,
Co można by komuś ofiarować.
Jestem duchem,
Zmorą przedwieczorną.
Gdy zmęczone słońce
Wznosi jeszcze stary świt,
Dlaczego wciąż dziwi nas,
Nowa obsada na tle zakurzonej scenerii.
Każą nam szukać schronienia,
W dłoniach drugiego człowieka hodować najskrytsze marzenia.
A jest nas coraz mniej.
Znikamy, rozdarci na wietrze,
Z którego żaden podmuch nie porwie nas już do lotu.
Nasze skrzydła to twarda rzeczywistość,
Z dna wszystkich złych i dobrych dążeń.
Nasza wolność to pragnienia nieulęknione,
Z grzmotów i błyskawic zrodzone.
I drżałabym patrząc na mnie,
Że mój pokój pełny mroku.
I drżałabym patrząc na mnie,
Że tak leżę tu w milczeniu i słowa,
Słowa zabijają mnie,
Tętniąc znakami życia.
Wypełnieni treścią, jesteśmy martwi.
Wśród stosów mebli,
Wspólnie dotkniętych spraw,
Do powiedzenia sobie
Nie mamy nic.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Duch

Zwyczajny dzień

Ruina